Sunday, May 2, 2010

lądujemy w Kabulu


...samolot przygotowuje się do lądowania, już dotknęliśmy ziemi, zmniejszamy prędkość, pięć siedzeń przede mną wstaje inny, tym razem starszy mężczyzna, Afgan, sięga do schowka nad swoją głową aby wyciągnąć bagaż, słyszę: „sir, sir, sit down”, wszyscy kręcą głową, inna kultura, inne podejście do latania :-))
... weszliśmy do budynku, ku naszemu zdziwieniu pełnego ludzi w turbanach, ubraniach muzułmańskich, sami mężczyźni z długimi brodami – to pasażerowie wcześniejszego rejsu z Dubai'u, a my europejczycy w naszych koszulach, jeansach, czy mundurach, większość bez brody – zderzenie cywilizacji, wszyscy patrzymy na siebie, nikt nie udaje zdziwienia, zmieszania, czy poczucia strachu, patrzymy wprost, dumnie, jakbyśmy chcieli sobie powiedzieć – nie pasujemy do siebie ale nikt z nas nie zrezygnuje...
...odprawa była szybka i prosta, pieczątka w paszport i do wyjścia, odebrałem swój bagaż i przepychając się między wózkami z wielkimi tobołami Afganów, wyszedłem na zewnątrz, piękny słoneczny poranek, przede mną mury, druty kolczaste i uzbrojeni policjanci, w rogu kilku uzbrojonych żołnierzy NATO, jestem na wschodzie, jestem w Kabulu... chwała Wszechmogącemu!

1 comment:

spice eM said...

lubię te Twoje historie, są tak lekko i naturalnie opowiedziane :) pisz!!! :)