Sunday, May 2, 2010

plan B


w czwartek rano muszę wyjechać do Sz-cina o 6:00 AM aby zdążyć na busa do Berlina. Stamtąd samolot o 14:00 do Frankfurtu gdzie przesiadam się na lot do Kabulu o 20:00.
Taki był plan, ale on już nie działa, trzeba było sięgnąć po plan B:

8:00 - Spakowany wyszedłem na stacje. Zostawiłem bagaże, sam podjechałem taksówką na pocztę. Miałem odebrać paszport i zdążyć na busa o 8:40 do Sz-cina. Niestety pani na poczcie oświadczyła, że nie wie dlaczego ale dzisiaj przesyłki przyszły później. Listonosze jeszcze nie zaczęli rozpakowywać.
8:40 - Dostałem mój paszport, pobiegłem w dół drogi do dworca ale niestety, bus odjechał 3 minuty przede mną.
9:10 - Wsiadłem w pociąg i wiedziałem, że nie ma innej szansy jak tylko dojechać ze Szczecina do lotniska prywatnym autem.
10:45 - Znalazł się kierowca, który podwozi na lotnisko; mamy tylko 1,5 h do zamknięcia odprawy a do przejechania 170 km....
droga była pusta, kilka prac remontowych, które ukradły nam 10-15 minut, kierowca się nie poddawał, sunął po auto-bani, a ja śledziłem uciekające kilometry na GPS, ale ciągle byliśmy za daleko, ciągle brakowało nam 10 minut...
12:30 - Dojechaliśmy na lotnisko zostało 20 minut do wylotu, wiedziałem, że odprawa jest już zamknięta ale może uda mi się wykupić następny lot o 16:00 i zdąże złapać samolot we Frankfurcie.
12:40 - Dobiegłem do bramki, na tablicy napis Flight CANCELED – nie straciłem biletu!!! nie będę musiał dopłacać, na lotnisku zamieszanie, ludzie chodzą, szukają swoich samolotów, przebookowują, czekają, wszystko przez ten wulkan!
13:20 - Dostałem nowy bilet,wylatuję do Frankfurtu
13:40 - Napisałem emaila do Kabulu aby sprawdzili, czy Afgańskie linie będą leciały, dostałem odpowiedź, chyba dopiero pojutrze rano ma przylecieć samolot a nie jutro.
Czyż by mój lot był przełożony??
14:00 - Zadzwoniłem do Frankfurtu, rozmawiam, wszystko dobrze.
17:00 - Lot z Berlina do Frankfurtu ma godzinne opóźnienie i może jeszcze się zmienić, adrenalina wzrasta. Ja wiem, że to nie pierwszy raz i nie ostatni podróżowanie na wschodzie łączy się z podniesionym ciśnieniem, brakiem głodu oraz ciężkim oddechem. Zawsze to samo, nikt nic nie wiem. Czas się nie liczy. Jak nie dziś to jutro – już się przestawiłem (kocham to)...
18:00 - Startujemy do Frankfurtu, powinno się udać
19:20 - Doleciałem, dobiegłem, zdążyłem, wsiadłem do samolotu do Kabulu. Jestem już przygotowany! Przetrenowany do powrotu na wschód, do „domu”! Trzeba liczyć na siebie i nie poddawać się! W tym wszystkim czerpać radość z największych walorów WSCHODU – relacji z ludźmi...

2 comments:

Sylka Rayska said...

Hehe, wariat ! :o))))

Unknown said...

Szalony!!!! ;0) Grunt to się nie poddawać i Ufać Najwyższemu ;0D ... życie na pełnych obrotach..