Sunday, May 2, 2010

notatki...


Lot trwa ponad sześć godzin. Otworzyłem piękny, skórzany notatnik, z pozłacanymi stronami (tak chwalę się bo naprawdę przyjemnie jest w nim zapisywać swoje myśli, jakaś taka wewnętrzna estetyka, chyba :-) Zacząłem zapisywać historie moich przygotowań. To było szaleństwo! Zamieszanie i bardzo stresujący czas! Inna bardziej duchowa osoba odczytała by to jako znak. Zamknięte drzwi. Albo mniej doświadczona jako sytuacja bez wyjścia. Ale nie taki uparciuch jak ja, nie taki 'dżygit'! Uczył się na wschodzie, że „NIE wcale nie znaczy NIE”, tylko jest sprawdzeniem charakteru i sieci znajomości. Ten kto podróżuje wie, że nawet najlepszy plan ulega zmianom i wymaga ciągłej korekty!

Oj, baj :-) dobra stara szkoła kazachska i oczywiście liczne przekraczanie granic na Ukrainie, Białorusi, Rosji, Kazachstanie, Kirgizji, Uzbekistanie, każda podróż upiększana nowymi doświadczeniami i historiami (o tym chętnie ale innym razem). A więc jak to się stało, że siedzę w samolocie do Kabulu???

1 comment:

Unknown said...

hehe...to fakt, trzeba być w życiu elastycznym i nie poddawać się po pierwszej, a nawet drugiej porażce. Gratulacje i POWODZENIA.;0D